Witam w świecie gejozy i niekończącego się szczęścia.
Miniaturki głównie z seriali Supernatural i Sherlock.

Balkon

Sam wyszedł na balkon w celu odetchnięcia świeżym, zimnym powietrzem, bowiem nie był w stanie wytrzymać erotycznej atmosfery panującej między jego bratem i chłopakiem jego brata. Przeżył skarpetki w zlewie, przeżył jedzenie w lodówce, które nie przypominało już jedzenia, przeżył nakrycie ich w niedwuznacznej sytuacji na kanapie, ale te niewyrafinowane rozmowy przelały szalę goryczy. Dlaczego zgodził się na to, by Benny mógł zostać u nich na tydzień?
Zacisnął dłonie na barierce i spojrzał na ulicę oblaną pomarańczowym światłem latarni, na przechodzących ludzi, na migający, neonowy znak miejscowego baru. Mógłby tam pójść. W zasadzie wszędzie byłoby lepiej niż w towarzystwie miziających się w jego mieszkaniu mężczyzn.
Lecz cicho! – usłyszał czyjś krzyk. – Co za blask strzelił tam z okna! Ona jest wschodem, a Julia jest słońcem! – Sam spojrzał w dół, gdzie tuż pod balkonem zobaczył widocznie pijanego mężczyznę. Tylko dlaczego recytował on „Romea i Julię"? – Wznijdź cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę, która aż zbladłą z gniewu, że ty jesteś od niej piękniejszą; ukarz ją zaćmieniem za tę jej zazdrość; zetrzyj ją do reszty! – Zrobił dłuższą przerwę. – To moja pani, to moja kochanka! O! Gdyby mogła wiedzieć, czem jest dla mnie!
– Mogę jakoś pomóc?! – zapytał Sam, opierając się łokciami o barierkę.
Cicho! Coś mówi. O! Mów, mów dalej, uroczy aniele; bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz…!
Sam zaczął się śmiać.
– Widzę, że dobrze się bawisz!
Mężczyzna o jasnych, starannie ułożonych włosach, odziany w szarą koszulkę z dekoltem do dwunastego żebra i drogą marynarkę, przyłożył rękę do czoła w dramatycznym geście.
Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany!
Sam postanowił zagrać w tę grę – w szkole miał do czynienia z teatrem, mimo iż był tylko technikiem, brał udział we wszystkich próbach i zdołał co nieco zapamiętać z wystawiania „Romea i Julii" w ósmej klasie.
Ktoś ty jest, co się nocą osłaniając, podchodzisz moją samotność? – spytał Sam.
Właśnie dotarło do niego, że odgrywał rolę Julii. Kim jednak był jego Romeo?
Zwij mię kochankiem, a krzyżmo chrztu tego sprawi, że odtąd nie będę Baltazarem.
– Baltazar? Znamy się?!
Próżno szukać takiego, co być nie chce znalezionym!
– Sam! Co się tu dzieje? – zapytał Dean, wychylając głowę zza drzwi. – Chcemy oglądać film.
– Już idę, daj mi chwilę – powiedział Sam, po czym otrzymał od brata dziwne spojrzenie.
– Julio?! – zawołał Baltazar.
Wołają mię! – odpowiedział Sam i znów nachylił się nad barierką.
Także mam odejść niezaspokojony?
Jakiegoż więcej chcesz zaspokojenia?
Chciałbym być biednym ptaszkiem w twoich ręku!
O! Jabym zbytkiem pieszczot cię zabiła. Dobranoc, luby! Jeszcze raz dobranoc! Takam w życzeniach niepohamowana, żebym dobranoc wołała do rana!
Ostatni raz uśmiechnął się do nieznajomego, który przyłożył ręce do piersi i odrzucił głowę do tyłu. Sam pomachał mu na odchodne i wrócił do ciepłego pomieszczenia, gdzie zastał Deana i Benny'ego, patrzących na niego z niepokojem.
– Nie oceniać – mruknął Sam i usadowił się na fotelu, rozmyślając o swoim Romeo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów.