Witam w świecie gejozy i niekończącego się szczęścia.
Miniaturki głównie z seriali Supernatural i Sherlock.

Niczym wąż

Członkowie sto czwartego korpusu treningowego nie mogli narzekać na nadmiar atrakcji. Nic tylko treningi, wykłady, treningi zespołowe, więcej wykładów, a także treningi i wykłady. Nie zapominając o wykładach i treningach, rzecz jasna.
By więc urozmaicić sobie w jakiś sposób życie, chwytali się czegokolwiek, co wyróżniało się spośród treningów i wykładów na treningach. Na początku stawiali zakłady – Eren versus Jean. I jeżeli faktycznie ich spory zapewniały zgromadzonym uciechę przez pierwsze miesiące, po pewnym czasie ujadanie nastolatków stało się nie do wytrzymania, dlatego gawiedź znalazła sobie inną atrakcję w postaci Sashy Braus. W tym przypadku zakłady toczyły się wokół niej i jedzenia, często również instruktora Keitha Shadisa, który po niewątpliwej wpadce dziewczyny podczas ceremonii inicjacyjnej poświęcał jej dwa razy więcej uwagi. Niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Cóż, może ścieżka wokół obozu stała się bardziej wydeptana dzięki staraniom Sashy, a może nie. Nigdy się tego nie dowiemy. Niestety wkrótce i ziemniaczanka znudziła się kadetom, a po tym, jak Armin wygrał każdą możliwą partię szachów, nikt nawet nie odważył się spojrzeć na szachownicę.

~*~

Pewnego ranka członkowie korpusu odkryli interesujące zjawisko na jednym z łóżek. Leżał tam Bertholdt i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że najwyższy z kadetów spał z nogami w górze i rękoma zaplątanymi wokół głowy. Reiner uspokoił wszystkich i zapewnił, że jego przyjaciel „już tak po prostu miał”, po czym obudził chłopaka, który z rumieńcami na policzkach szybko doprowadził się do porządku. Odkrycie rozeszło się bez echa.

~*~

Dwa dni później na widok podobnej pozycji, z nogami zgiętymi w kolanach i rękoma wokół głowy, Connie parsknął śmiechem.
– Ostatnio, gdy unosił nogi, padało cały dzień.
– Ech, Connie, lepiej sobie z niego nie żartuj – zagroził Reiner.
– Ja...! Ja nie żartuję! To tylko spostrzeżenie!
– Karzeł ma rację – powiedział Jean.
– Kogo nazywasz karłem, ty...?!
– Mówię tylko, że jeśli dzisiaj będzie padać, możemy spokojnie założyć, że Bertholdt przepowiada pogodę.
– Jean, ty naprawdę jesteś głupszy niż myślałem – wtrącił Eren.
Ty masz czelność obrażać mnie?! Ciesz się, że Mikasa nie ma tu wstępu, inaczej już dawno gryzłbyś piach!
– Pół ziemniaka na Erena – szepnął Connie do Reinera, który zignorował zamieszanie na rzecz pomocy Bertholdtowi w rozplątaniu się ze swoich długich kończyn.
Krzyki w budynku sprowadziły rozwścieczonego Shadisa.
Trening w ostrym deszczu dość skutecznie ostudził zapał Erena i Jeana.

~*~

– Będzie burza.
– Nie, na burzę ma jedną nogę za głową.
– A teraz to niby jak leży?
– Ale drugą ma zgiętą pod kątem dziewięćdziesięciu stopni…
– Czyli kompletnie ignorujemy ręce?
– Connie, na co to było?
– Jak trzyma stopę? To chyba przelotne zachmurzenie. Albo gradobicie.
– Przecież gradobicie było wczoraj...
– Liczę do pięciu – odezwał się Reiner, obudzony ich niezbyt subtelnymi spekulacjami. – Nie chciałbym być w waszej skórze, gdy przy piątce zobaczę którąś z waszych parszywych mord.
Jedyne, co usłyszał, to głośne szamotanie się i kroki świadczące o natychmiastowej ewakuacji.
– Bertl – mruknął i położył dłoń na ramieniu bruneta.
Ten wydał z siebie stłumiony dźwięk i poruszył się nieznacznie, po czym otworzył oczy i zamrugał powoli.
– Kiedyś sobie coś złamiesz – upomniał z pobłażliwym uśmiechem, znacząco spoglądając na założoną za głowę nogę. W odpowiedzi Bertholdt zaczerwienił się delikatnie. Reiner rozejrzał się po części sypialnianej budynku i przybliżył do drugiego wojownika. – Koszmary nie dają spokoju?
– To nic takiego...
– Jakoś nie chce mi się w to wierzyć... Zaczynam się martw...
Jednak gdy Bertholdt uśmiechnął się tak szeroko i promiennie, a wokół jego zielonych oczu pojawiły się malutkie zmarszczki, a jego smukłe palce znalazły się na szczęce Reinera, jasnowłosy w mig zapomniał, co chciał powiedzieć.

~*~

Kadeci z konsternacją wpatrywali się w postaci leżące na łóżku Bertholdta. Eren drapał się po policzku, Armin widocznie nad czymś rozprawiał, Jean starał się zakryć Connie'emu usta, a Marco, Thomas i Franz w milczeniu oceniali sytuację.
Bertholdt owijał się wokół Reinera niczym wąż.
– A to co znaczy? – spytał przyciszonym głosem Eren.
– To, że jeśli Reiner się obudzi i nas przyłapie na gapieniu się, będziemy martwi zanim w ogóle skończymy szkolenie.
Od tej pory chłopcy ze sto czwartego korpusu nie mogli już przepowiadać pogody z dziwnych pozycji, w jakich zasypiał Bertholdt. Głównie ze względu na Reinera i jego wymownie uniesione brwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów.