Witam w świecie gejozy i niekończącego się szczęścia.
Miniaturki głównie z seriali Supernatural i Sherlock.

Płonąc

– Sammy… Umieram… – jęknął żałośnie Lucyfer i zrzucił koc na podłogę.
Sammy westchnął, po czym podniósł koc i przykrył nim archanioła, wiercącego się we wszystkie strony świata.
– Przestań skakać, miałeś odpoczywać.
– Jak mam odpoczywać, gdy ogniste języku liżą całe moje ciało?! Płonę, najdroższy, i to nie w taki sposób, jakbym chciał…
Sam nie wyglądał na zadowolonego.
Bo nie był, nie ma się co oszukiwać, nikt by nie był mając styczność z przeziębionym i przesadnie dramatyzującym Szatanem. I jeśli dramatyzujący Szatan to żadna nowość, dramatyzujący Szatan z katarem i chrypą był osobnikiem, w którego towarzystwie wytrzymać się po prostu nie dało.
– To moje ostatnie chwile na tej planecie, Sam… Obawiam się, że pożegnania już czas.
– Chryste, Lucyfer, nie zachowuj się tak, jakbyś miał zaraz umrzeć. To zwykła gorączka, góra tydzień i po krzyku.
– Nie możesz tego wiedzieć… – załkał.
– Myślę, że w kwestii ludzkich chorób mam większe doświadczenie.
Lucyfer wyciągnął dłoń ku łowcy, lecz opuścił ją bezsilnie na łóżko.
– Koniec jest bliski.
– Tak, jeżeli zaraz nie skończysz.
Anioł w mig oprzytomniał i usiadł z założonymi na piersi rękoma.
– Odnoszę niepokojące wrażenie, że tobie w ogóle nie zależy na moim zdrowiu.
Sam popatrzył tylko z niedowierzaniem na Lucyfera i wyszedł z pokoju.
Lucyfer prychnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów.